W imieniu wszystkich ocalałych witam dostojnych gości. Witam wszystkich zgromadzonych w tym namiocie. Witam słuchaczy i widzów środków masowego przekazu. Ale przede wszystkim najgorętsze myśli i uczucia mam dla Was, moi towarzyszki i moi towarzysze niedoli więźniarki i więźniowie.
Dziś obchodzimy międzynarodowy dzień pamięci o ofiarach Holokaustu. International Holocaust Remembrance Day. Jest rzeczą zrozumiałą, nawet oczywistą, że ludzie, że media, do nas się zwracają, do tych, którzy ocaleli, abyśmy podzielili się z nimi wspomnieniami. Ale nas była zawsze maleńka mniejszość… Nas, którzy przeszliśmy w swoim czasie pozytywne selekcje, już było bardzo, bardzo niewielu. A tych, którzy doczekali wolności, iż prawie, prawie niewiele, zupełnie niewiele. A teraz została tylko garstka. Dlatego sądzę, że nasze myśli, nasze powinniśmy skierować ku olbrzymiej większości, ku tym milionom ofiar, które nigdy nam nie powiedzą, co przeżywały, co czuły, ponieważ pochłonęła je Zagłada…
Zachował się wszakże pewien dokument. Dokument, wiersz, który w jakimś stopniu coś tam mówi nam o tych właśnie ludziach. Jest to zapamiętajcie Państwo nazwisko Henryka Łazowert. Henryka Łazowert. Była polską poetką. Miała nawet bardzo udane próby literackie. Miała możliwość ukrycia się poza murami, ale nie chciała zostawić matki. Kiedy dzisiaj słucham wydaje mi się, jakby to było coś pozasezonowego, zupełnie poza sezonami. Jest to dokument.
Mamy jej zdjęcie. Była urodziwą kobietą. Miała lat 33. Była już uznaną poetką. Poetką polską, bo pisała po polsku. Ale jako Żydówka skazana została na Zagładę. Miała szansę ukrycia się po tzw. aryjskiej stronie, ale nie chciała opuścić matki. Napisała list, wiersz, do swojego przyjaciela. Zacytuję ten list: „Odjeżdżam gdzieś tam. Bardzo daleko. Do stacji nieznajomej, której nie ma na żadnej mapie. Nad dworcem niebo wisi jak wielkie, czarne wieko. Lokomotywa krzyczy głosem bitego człowieka. Kolejarze mają twarze jak papier. Mam z sobą tylko jedną walizkę i jeden żal, którego nikt nie próbował zgłębić. Jestem bardzo spokojna i to czego nie widać, bardzo smutna. Bądź zdrów, mój daleki. Są serca, gdzie nic się nie zmienia. Mnie już nie ma. Nie ma.” Poproszę obecnych o powstanie i minutę milczenia.
Dziękuję.
Drodzy przyjaciele, od co najmniej od dwóch tysięcy lat towarzyszy wizja apokalipsy. Oto pojawiają się czterej jeźdźcy apokalipsy: wojna, zaraza, głód i śmierć. Ludzi są porażeni strachem, sparaliżowani tym strachem. Czują się całkowicie bezradni. Co robić? Chciałbym tutaj zacytować pieśń, którą na pewno wielu z was rozpoznałoby, gdybym ją zanucił. Nie ma obawy. Nie będę śpiewał. Ale chcę zwrócić uwagę na tekst, tekst niesłychanie inspirujący. Tekst, którego autorem jest Rabi Nachman z Bracławia, ale znany bardziej jako Rabi Nachman z Humania, ponieważ tam kazał się pochować między grobami ofiar pogromu. „Cały nasz świat, świat, nasz świat, jest niczym bardzo wąski pomost. A co najważniejsze: Nie bać się wcale!”.
A więc nie bać się! Widzimy w świecie współczesnym dzisiaj, teraz, wielki wzrost antysemityzmu, a to przecież antysemityzm doprowadził do Holokaustu. Deborah Lipstadt nazwała to „tsunami antysemityzmu”. A to właśnie jej odwaga i jej uporczywość i wytrwałość w walce z zaprzeczeniem Holokaustu, czyli denial of the Holocaust, zakończyła się sukcesem po wygranym z Londynie procesie z Davidem Irvingiem.
Nie bójmy się wykazać takiej samej odwagi dzisiaj, gdy Hamas czyni próby zaprzeczania masakry 7 października. Nie bójmy się przeciwstawiać teoriom spiskowym, że wszystko, co złe na świecie jest skutkiem zawiązania spisków przez nieokreślone grupy społeczne. A Żydzi są tu często wymieniani. Nie bójmy się rozmawiać o problemach, jakie dręczą tzw. Ostatnie Pokolenie. Naruszają, co prawda, ci młodzi ludzie, nasz system porządek, nasz system prawny, ale sędzia, który wydał wyrok, wypowiedział znamienne słowa: „Być może dziś skazuję jutrzejszych bohaterów”.
Nie bójmy się przekonywać samych siebie, że można rozwiązywać problemy między sąsiadami. Od setek lat, na różnych kontynentach, różne narody, narodowości lub grupy etniczne mieszkały i żyły obok siebie i między sobą. Uprzedzenia wzajemne, hejtowanie, nienawiść doprowadzały do konfliktów zbrojnych miedzy tymi sąsiadującymi narodami i grupami etnicznymi. Kończyło się to zawsze przelewem krwi, ale są, na szczęście, doświadczenia pozytywne, gdy obie strony dochodzą do wniosku, że nie mają innego sposobu zapewnienia spokojnego, bezpiecznego życia swoim dzieciom, wnukom, przyszłym pokoleniom, niż doprowadzenie do kompromisu. Powołam się na dwa przykłady z Europy: Niemcy i Francuzi. Polacy i Litwini.
Powtórzę: nie bójmy się przekonać samych siebie, że trzeba mieć wizję nie tylko tego, co dziś jest, ale tego, co będzie jutro, co będzie za kilkadziesiąt lat.
Dziękuję za uwagę.